Herbaciarnia Same Fusy w Warszawie

Stolicę odwiedziłam zimą, w grudniu, przy okazji Tygodnia Herbaty. Mając do dyspozycji jeden wolny wieczór w tygodniu spojrzałam na Herbacianą Mapę Polski i wybrałam herbaciarnię, którą odwiedzę – Same Fusy.

Z pomocą GPS dotarłam do Starówki i ruszyłam spacerkiem w kierunku punktu na mapie, gdzie znaleźć miałam herbaciarnię. Gdy dotarłam zobaczyłam, że w tej lokalizacji są aż trzy lokale. Na parterze znajdziecie pub z piwami craftowymi (Same Krafty), na piętrze kawiarnie, a w piwnicy herbaciarnię. Coś dla każdego! Bardzo fajny pomysł! Z drugiej strony kawosz z herbaciarzem nie usiądzie. Ale, że byłam sama nie stanowiło to dla mnie problemu.

Jak wyglądają Same Fusy?

Wchodzimy jasnym korytarzem kamienicy, pomiędzy herbacianymi plakatami, do piwnicy urządzonej w cegle, drewnie i bursztynowych barwach. W środku było dość gwarno i gęsto. W głównej sali nie znalazłam miejsca, więc ruszyłam w prawo. Wolny był malutki stolik wciśnięty w kąt, między dwa większe. Wpasowałam się tam, siadając przodem do sali, i zaczęłam się rozglądać czytając książkę Tea: a User’s Guide, której autorem jest Tony Gebely.

Obok mnie toczyły się dwa dramaty osobiste gości. Same Fusy przyciągają nastolatków na randkach. Starałam się skupić na swojej lekturze ale ciężko było nie usłyszeć kończących się związków obok mnie. Szkoda. Miejsce bardzo ładne i romantyczne, acz ciężko tu o prywatność patrząc na to jak blisko siebie są stoliki. Podczas gdy byłam w lokalu wiele osób zaglądało i odbijało się, gdyż nie mieli gdzie usiąść. Dobrze, że na miejscu jest obsługa kelnerska, bo jeszcze by mnie ktoś podsiadł:). Jest to miejsce nastawione na spotkania kameralne, stoliki do około 4 osób.

Rozumiem, że piwniczka jest mała, a zainteresowanie spore. Stąd, podejrzewam, takie rozmieszczenie stolików. Poza tym sam lokal znajduje się na Starym Mieście, więc może stąd też taki charakter bardziej Starbucksowy niż zen.

Trochę się przestraszyłam czy aby nie jest to kolejna kawiarnia, która nazywa się herbaciarnią?

Menu herbaciarni Same Fusy

Dostaję do ręki książeczkę z sekcjami, każdy rodzaj herbaty osobno. Brakuje mi trochę informacji o parzeniach, jakiegoś opisu herbat. Ale jest ciekawy wybór herbat zarówno klasycznych jak i aromatyzowanych, deserów i alkoholi. Aktualne menu lokalu możecie sprawdzić na ich stronie internetowej.

Kawosz będzie musiał tutaj zdecydować się na coś innego (lub udać się do lokalu na piętrze). Ale fan herbaty będzie zadowolony wyborem. Znajdzie coś dla siebie.

Nie będąc pewna co do zaparzeń jednak decyduję się na herbatę czarną. Plan jest taki: jedno parzenie i uciekam do hotelu. Otrzymuję herbatę w dzbanku żeliwnym, z czarką na wyjęcie fusów, a do tego delikatną filiżankę. Jak zwykle denerwuję się, że pokrywka z dzbanka spadnie podczas nalewania i rozbije naczynie;). Ale muszę przyznać, że filiżanka z herbatą przepięknie prezentuje się na bursztynowo podświetlonym stole.

Staram się odciąć od gwaru, skupić się tylko na swoim kąciku. Treść książki mnie wciąga, a herbata kończy się jak zwykle za szybko.

Podsumowanie

Mam nadzieję wrócić do Samych Fusów i sprawdzić ten lokal jeszcze pod kątem herbat bardziej wymagających i wielonaparowych. Może to być bardzo przyjemne miejsce w porach letnich, gdy aż tak dużo ludzi nie myśli o herbacie, a chłód piwnicy daje chwilę wytchnienia za dnia. Wystrój lokalu jest bardzo spójny i klimatyczny. Na pewno spędziłabym w nim więcej czasu gdyby nie klęska urodzaju jeśli chodzi o gości:).

[su_frame]Aktualizacja sierpień 2017: Udało mi się odwiedzić Same Fusy ponownie, tym razem lato. Lokal był pusty, akurat jedna para wychodziła gdy przyszłam. Była okazja zrobić część zdjęć, o które wzbogacony został artykuł. Tak jak planowałam zamówiłam coś wielonaparowego. Znalazłam w menu trochę herbat unikalnych, dostępnych okresowo. Bardzo przyjemna sprawa! Zamówiłam duży dzbanek herbaty japońskiej, którą zaparzono mi parokrotnie. Pycha! No i zupełnie inaczej odbierałam to miejsce w ciszy. Byłam po paru dniach wizyty w Warszawie, pobycie intensywnym, pełnym biegu z miejsca w miejsce. Wycieńczającym i psychicznie i fizycznie. Potrzebowałam ciszy i spokoju i to właśnie znalazłam w chłodnej piwnicy Samych Fusów latem.[/su_frame]

www.samefusy.pl • Facebook • Miejsce na Instagramie

3 komentarze do “Herbaciarnia Same Fusy w Warszawie

  1. W Samych Fusach byłam baardzo dawno temu. Jeszcze jak byłam w przedziale targetowym kończących związki nastolatków. Ale trafiłam wtedy na luźne godziny, więc nie było ludzi.
    Pamiątam że to była jedna z pierwszych wizyt w lokalu w stolicy i jako małomiatseczkowy twór nie czułam się tam dobrze. Ciemno, ciasno, nie wiadomo co zamówić. Pierwszy raz piłam tam yerbę. Może dlatego nie pałam do niej zbytnią miłością?:) Z drugiej jednak strony zawsze mnie ciągnie do Samych Fusów. Może to sentyment?:)

  2. Oprócz romansującej młodzieży przychodzi do Samych Fusów niemało gości by napić się dobrych herbat . Coraz więcej osób zadaje pytania o plantacje, daty zbioru etc etc. Ciasnota wynika z miejsca – piwnicy z XVIw. Co ma swoje zalety , niestety traci się trochę na intymności zwłaszcza, że wszędzie możemy napotkać ludzi , którzy bardzo potrzebują być słyszani. Ale jest to jedno z nielicznych miejsc w Stolicy gdzie można napić się wysokogatunkowych herbat. No i w przyszłym roku stuknie Fusom 20tka!
    Ps ze Starbucksem (złem w czystej postaci) tylko jakoś asocjacji nie widzę 🙂

    1. Starbucksowe powiązanie nie ze względu na herbatę tam podawaną czy korporacyjny charakter, ale jako taką ikoną gwarnych kawiarni. Wiele osób właśnie w takich warunkach lubi pracować, a pracując w zaciszach domostwa używają np. Noisli by sobie ten nastrój wytworzyć. Ja tam raczej włączam dźwięki burzy i ogniska;).

      Jesteś kolejną osobą, która, w krótkim odstępie czasu (Cieszyn) jednak chwali Same Fusy. Tym bardziej właśnie, jak pisałam, planuję przy kolejnej wizycie w Warszawie ich odwiedzić na jakąś sezonową herbatę wielonaparową. Może tym razem nie w szczycie sezonu:).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę