Magia Herbaty

Na Dzień Matki wyruszyliśmy pociągiem do Koszalina odwiedzić moją mamę i pojechać razem do przepięknych Ogrodów Hortulus w Dobrzycy. Zatopiliśmy się roślinnych kompozycjach i dwa razy zgubiliśmy w ogromnym labiryncie z żywopłotu. Polecam każdemu kto oglądał takie labirynty w filmach. Zawsze chciałam w takim się znaleźć (lub zgubić)! Świetne uczucie!

PiewcyTeiny-IMG_5241

Sumarycznie trasa pociągiem tam i z powrotem trwała 5 godzin, wczesnym porankiem i wieczorem. Ponownie dzielę się z Wami, w efekcie, przemyśleniami na temat herbaty:).

Zarówno wizyta w labiryncie, jak i ostatnie dyskusje herbaciane nastroiły mnie na temat magii herbaty. Co przez to rozumiem? Chodzi mi o jej niecodzienność, sacrum, o to co wnosi do naszego dnia, o te momenty gdy niewymuszenie zatrzymujemy całe nasze życie na chwilę by się nią zachwycić.

Nie każda herbata jest magiczna

Ale każda może być! Zapewne macie herbaty, które pijecie codziennie.  Może to być Lipton, może saszetkowy lub sypany Dilmah, a może niedroga i dostępna sypana herbata kupowana na wagę. Najczęściej będzie to herbata, która:

  1. smakuje Wam
  2. jest niezbyt droga (ale wcale nie musi kosztować 2 zł za 100 torebek)
  3. jest dostępna (jak się kończy łatwo ją dokupić)

PiewcyTeiny-IMG_2357

Jest to herbata, po którą sięgamy gdy myślimy o pracy lub studiach, marzną nam dłonie lub jesteśmy zbyt zmęczeni by się na czymkolwiek skupić. Cicha bohaterka naszych dni, ratuje nas teiną, podtrzymuje, pomaga się skupić. Za bardzo nie myślimy o jej smaku. Czasami nie wiadomo kiedy znika z naszego kubka kiedy zapadamy w wir pracy.

Przed chwilą parzyłam herbatę, a już mam pusty kubek. Musiały mi jakieś chochliki wypić!

Ta herbata najczęściej umyka nam, staje się być może punktem odniesienia zerowym: wszystko poniżej w jakości herbaty to śmieci, a wszystko powyżej to dobra jakość. Dla nas. Subiektywnie.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Abra-herba-kadabra!

Są też te herbaty, które kupujemy na wyjazdach jako pamiątki, dostajemy w prezencie, kupujemy niewielką ilość (ze względu na cenę). Herbaty w jakiś sposób dla nas specjalne poprzez ich ładunek emocjonalny. Trzymamy je na specjalną okazję lub oszczędzamy, pijemy powoli, by nie skończyły się za szybko.

Może zalega Ci resztka takiej herbaty gdzieś w szafce, nie kończysz jej, bo potem już jej nie będzie? Smakują pysznie. Bo jeśli nam się kojarzą z jakimś miejscem lub osobą to oprócz samego smaku herbaty smakujemy wspomnienia i  dobre emocje.

Na te herbaty znajdujemy czas. Skupiamy się na nich. Smakujemy łyk. Wciągamy aromat. Tymi herbatami częstujemy gości i mamy nadzieję, że jak my, docenią je. Nasze podejście do smaku tych herbat może być zaburzone, możemy sądzić, że są lepsze niż obiektywnie by się wydawało. I dobrze!:) Decyzję o jakości herbaty podejmujecie Wy!

Autor: Barbara Michalewska
Autor: Barbara Michalewska

Sacrum i profanum

Ostatnio mam tyle ciekawych herbat do spróbowania, że nieczęsto pijam „herbaty codzienne”. Tyle różnych porywających smaków, że trochę szkoda mi czasu na herbaty powtarzalne. Bo im świeższa jest herbata tym lepiej, więc nie zamawiam póki co więcej liści, rozpijam to co mam w domu w mojej herbacianej szufladzie. Staram się przy każdej czarce spędzić chwilę nim zapadnę w wir pracy, pomyśleć o smaku naparu, kolorze… być może zrobić szybkie zdjęcie. Na chwilę wybić się z nurtu zadań i spotkań firmowych. W ten sposób herbata magiczna wchodzi do codzienności i ubarwia ją.

PiewcyTeiny-IMG_5001

W drugą stronę! Ciężki i zapracowany tydzień, piję herbata za herbatą, czasem mam siłę na sypane (ostatnio Adam’s Peak z Czajowni), a czasem sięgam do dwóch saszetkowych, które nadal mam w domu na takie chwile, Dilmah Big Active cytrusowy pu-erh. Herbata po herbacie, wypijane są bez większej uwagi. I kiedy dopadnie mnie cięższy problem lub zmęczenie nagle czuje w ręku ciepło kubka. Mocny smak herbaty na języku, ściąga na ziemię, dodaje sił, pozwala nabrać na chwilę tak potrzebnego dystansu do tego co robię. W takiej chwili ta herbata codzienna jest najbardziej specjalną jaką mogłam sobie wymarzyć.


Jakie herbaty pijecie na co dzień? A co macie zachomikowane w szafce na te magiczne chwile z kubkiem?

6 komentarzy do “Magia Herbaty

  1. Ja czerwonej z torebki już nie dam rady ;). Za to uwielbiam mocnego pu-erha sypanego. A czasem smakowego jakiegoś :). I oczywiście nieśmiertelnego Earl Grey’a (a zielonego Earl Grey’a ubóstwiam!).
    Nie rozróżniam też herbat codziennych i specjalnych – wszystkie takie traktuję tak samo :).

    1. Tak naprawdę pu erh torebkowy ma niewiele do prawdziwego pu erha zazwyczaj. Mocno cytrusami aromatyzowany, żeby polacy byli w stanie go wypić. Ale z drugiej strony nie wiem… piłam ostatnio z Five o Clocka puerh superior w piramidkach. Pilam tez superiora sypanek i muszę powiedzieć, że są bardziej bliższe sobie niż to co mam na co dzień. Acz nadal torebka coś tam zatrzymuje co powinno IMO przejść do naparu.

  2. Ciekawy podzial. Wedlug mnie trzeba pic (a przynajmniej sprobowac) kazdy rodzaj herbaty- te tanie i te drogie. Bo nie znajac zlej herbaty nie doceni sie tej dobrej i na odwrot, jak pijemy tylko dobra herbate skad mamy wiedziec ktora jest niekoniecznie dobra?:) No wlasnie, w podroz nie zabiore specjalow ani tez ze znajomymi w chwili relaksu nie zaparze „minutki”:)
    Najwiekszy problem mam z podzialem herbat na te na „teraz” i te na „potem”. Musze chyba zredukowac swoje zasoby, bo szkoda mi czasem odkladac lepsze herbaty na potem, z drugiej strony szkoda mi tez pic je na codzien. (Jaki daramatyczny konflikt wewnetrzny:))

    1. Generalnie chyba z cenami jest jak przy winach, co nie? Nie ma się co za bardzo sugerować nimi zawsze przy jakości herbaty, bo może się okazać, że dostaniemy jakieś gloryfikowane torebki, gdzie płacimy głównie za reklamę w supermarketcie, a nie za content.

      Oj też mam problem z tymi „na potem”, rarytasy mam odruch odkładania. Szczególnie jak dostanę tylko na jedno parzenie.

      1. No wlasnie. A gdzies kiedys czytalam o tym jak to zrobiono „slepy” test win- bez etykietek, jednakowe butelki. Sie okazalo, ze te „naj naj” smakowaly co najmniej srednio albo wcale. Dopiero po podaniu ich cen i nazw odbior smakowy wina sie zmienial:) Ciekawe czy w herbacie tez tak jest:)

        1. Na pewno, już testowałam podając taką samą herbatę i robiąc różne wstępy. Coś jak „tę herbatę koleżanka przywiozła z Nepalu, widziała plantacje, takie piękne zdjęcia wykonane! Wszyscy się rzucili na Zaparzaj!” oraz „a tę kupiłam w jakimś sklepie, też nepalska, ale nie wiem co to, zobaczymy co wyjdzie”. Widać też jak ludzie piszą na blogach recenzje herbat. Ktoś w opisie herbaty w sklepie napisał „wyczuwalna nuta brzoskwiniowa” i biedny bloger będzie szukał tej brzoskwini, a co! I ja potem piję herbatę, czuję arbuza i łapie się za głowę czy to język mi ściemnia czy internet:).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę