Mamy lato. Pogoda w tym roku z -20° skoczyła na +30°C i upalna wiosna zmotywowała wiele osób do wcześniejszych urlopów. Być może już podróżujecie, a może zaraz planujecie spakować walizkę i ruszyć w teren. Czy planujecie zabrać herbatę?
Jako rasowy herbaciarz nauczyłam się już myśleć o herbacianych potrzebach mojego organizmu. Oczywiście wytrzymam bez żadnego z 5-7 kubków herbaty dziennie, ale zimny poranek z herbatą w górach albo przepiękny zachód słońca na pomoście w towarzystwie przyjaciół i oolonga są elementami ubarwiającymi dzień, z których wolałabym nie rezygnować. Jak to zrobić?
Spis treści
ToggleWrzątek
Będzie prąd!
Do zaparzenia herbaty potrzebujemy gorącej wody. Zazwyczaj. O wyjątkach będzie później. W przypadku podróżowania czasami możemy zabrać ze sobą czajnik elektryczny i podłączyć go, np. gdy podróżujemy samochodem. W przypadku targania całego swojego ekwipunku na plecach może przydać się grzałka turystyczna lub sprawdzenie zawczasu czy w miejscu docelowym będziemy mieć dostęp do czajnika. W tym drugim przypadku warto zabrać ze sobą trochę kwasku cytrynowego. Po co? Często czajniki intensywnie używane zarastają mocno kamieniem. Gotując wodę w czajniku z kwaskiem cytrynowym pozbędziemy się kamienia szybko i bez zbędnych nieprzyjemnych zapachów. Potem wystarczy w czajniku zagotować wodę jeszcze raz czy dwa i możemy jej używać do spożywania (i herbata już nie chrupie:)).
Co jeśli nie ma prądu?
Świat się nie kończy jeśli dostęp do prądu jest ograniczony lub niedostępny. Być może wolimy do prądu podłączyć telefon, a nie czajnik. Wtedy nadal wodę możemy zagrzać na wiele różnych sposobów:
- na ognisku: żeliwny lub turystyczny czajnik stawiamy nad lub przy ogniu;
- na kuchence turystycznej: bardzo wygodna forma, chociaż targanie ze sobą całej kuchenki turystycznej pewnie w grę wchodzi tylko przy podróżach autem;
- na palniku, hobo stove: najmniejsze palniki można złożyć i schować w nieco większym portfelu, więcej miejsca zajmie gaz czy inne paliwo, ale w to można zaopatrzyć się na miejscu, szczególnie jeśli podróżujesz samolotem:);
- samowar! – ale to też rozwiązanie dla zmotoryzowanych:).
Więcej na ten temat proponuję poszukać na Kolorach Herbaty – Gotowanie wody w plenerze i w artykule tego samego autora w SurvivalMag.
Nie ma prądu i nie ma gdzie nic rozpalić?
Nadal mamy trochę opcji! Wodę można przynieść w termosie, ale pamiętajmy, że wtedy mamy jej ograniczoną ilość i w przypadku nieszczelności termosu jej temperatura może spaść, co uniemożliwi zaparzenie pewnych herbat poprawnie. W przypadku parzenia wodą z termosu zawsze biorę herbaty, które dam radę zaparzyć wodą między 80 a 90°C. No i termos trochę miejsca zajmuje: im więcej wody chcemy by mieścił, tym więcej miejsca nań potrzebujemy. Dwulitrowy termos zagarnie dużą część naszej walizki, więc i to rozwiązanie najlepiej sprawdzi się u zmotoryzowanych. A i zawsze tę wodę trzeba skądś wziąć:).
W Żabce znajdziesz wszystko. Nie jest to najtańsza opcja, ale wrzątek też tam dostaniemy: w cenie około 5 złotych możemy, zamiast kawy czy herbaty, wziąć gorącą wodę z automatu.
Alternatywą w razie niemożliwości jej zorganizowania jest przygotowanie cold brew. Przydaje się w szczególności jako alternatywa dla słodkich napojów. Na noc do butelki wody nisko zmineralizowanej wrzucamy liście herbaty i zakręcamy, a rano przez sitko przelewamy napar herbaciany do drugiej pustej butelki i zabieramy go ze sobą w drogę!
Akcesoria herbaciane
Ceramika i szkło
Oczywiście możesz zapakować swój ulubiony gaiwan czy czajniczek, ale zabieranie ze sobą całego zestawu rozszerzonego do gong fu cha może być mało wygodne jeśli podróżujesz bez własnego środka transportu. Na szczęście istnieją podróżnicze wersje ceramiki czy szklane zestawy do parzenia z od razu dostosowanym opakowaniem. Ja korzystam ze szklanego zestawu chińskiego (tzw. flute brewer, „fletowy zaparzacz”), który otrzymałam w miękkim zielonym opakowaniu – nadaje się on idealnie do zabierania w podróż. Jednak i on ma swoje ograniczenia: zatyka się herbatami japońskimi. Dostępne są też różne gaiwany (miseczka z pokrywką) i shiboridashi (profilowana miseczka z dziubkiem i pokrywką) z cha hai’ami (dzbanek do zlewania herbaty z naczynia z fusami) czy czarkami, które składają się idealnie z nimi w mały pakunek. Często można je kupić od razu z opakowaniem podróżnym, w którym macie mniejszą szansę, że coś im się stanie.
Najtańszą opcją jest zamówienie sobie takiego zestawu bezpośrednio z Aliexpress, wyszukując po haśle „tea travel set”. Takie proste zestawy znajdziecie już w cenie od 7 dolarów (ok. 25 zł). W tej chwili na naszym polskim Allegro takie zestawy są również obecne, ceny jednak zaczynają się od 110 złotych i wysyłka ma miejsce z Chin, więc nie ma co karmić pośredników: lepiej zamówić samemu (poczekamy tyle samo). Ja sama testowałam też już zestaw z shibo-gaiwanem i nakładaną na niego czarką, a także zestaw chowany w małym cha panie (tacka do herbaty).
Etui na posiadaną już ceramikę możecie też wykonać samodzielnie jak Ogama.
Plastikowe i termosowe rozwiązania
Zamiast ryzykować pobicie się ceramiki czy szkła można też zainwestować w odporny plastikowy substytut. Wygodnie w domu, biurze czy podróży parzy się herbatę sypaną w IngenuiTea lub innym stawianym na kubku czy czajniczku zaparzaczu. Łatwo się go czyści i wyrzuca z niego fusy.
Jeśli nie mamy miejsca na takie rozwiązanie w naszym bagażu to możemy spakować po prostu sitko do zaparzania w kubku. Im głębsze, tym lepsze (aby fusy miały jak najwięcej miejsca). Jeśli nie lubicie parzyć z sitkiem, to można je wykorzystać tylko jako sposób na przefiltrowanie naparu przelewając z jednego naczynia do drugiego.
Istnieją też kubki przechylne plastikowe Magisso (100 zł), które przechylone w jedną stronę dają dostęp wodzie do fusów, a z drugiej strony oddzielają je od siebie.
Idąc dalej w tym kierunku: są też dostępne termosy z zaparzarkami mocowanymi pod pokrywką. Herbatę parzymy trzymając termos do góry nogami, a następne odwracamy z powrotem, by przerwać proces parzenia (możemy też czasami po prostu otworzyć termos i wyjąc zaparzarkę. Ja korzystam z modelu ToasTea od Adaggio Tea, bo świetnie trzyma temperaturę wody i jest bardzo wygodny.
Jest też nieco gadżetów do przygotowywania herbaty na zimno. Plastikowe shakery do matchy są za granicą bardzo popularne. Nie musicie tu wykorzystywać rozwiązania dedykowanego do herbaty, możecie kupić zwykły shaker do odżywek z tych dostępnych już od 15 zł.
Jeśli nie jesteście przekonani do japońskiej herbaty w proszku, to zawsze jeszcze zostaje cold brew w wykonaniu bardzo podróżnym. Wystarczy zabrać ze sobą specjalny bidonowy korek do butelki, który z wymiennym gwintem pasuje do chyba każdej butelki jaką znajdziecie w Polsce. Często mam ze sobą trochę herbaty sypanej, nie mam jak zaparzyć, więc kupuję 1,5 litra wody (nisko mineralizowanej), liście wsypuję do środka i zakręcam korkiem Flavor Up od Tea Spot lub w Europie Finum (w Polsce dostępne podobne u Herbaty Czas online). Godzinka spaceru trzęsąc butelką i mamy pyszne cold brew.
Herbata na miejscu – jak szukać?
Są takie wycieczki, na które od początku nie planuję zabierać ze sobą nic do parzenia, a herbatę chcę spożywać lokalnie, poznając nowe herbaciarnie i lokale z dobrą herbatą.
W Polsce zawsze korzystam z Herbacianej Mapy Polski, którą pomagacie mi tworzyć. Na bieżąco aktualizujemy ją, by stale prowadziła herbaciarzy w podróży do źródełek pełnych pysznych naparów.
A jeśli podróżuję za granicą to zawsze wpierw palcem po mapie (Google Maps) szukam herbaciarni w lokalizacjach, które planuję odwiedzić. Zawężam widoczny obszar do takiego, który mnie interesuje i wpisuję „herbata”, „tea” lub tłumaczenie w języku odwiedzanego kraju (Google Translate). Oznaczam sobie potem te miejsca na mapie i planuję śniadania czy podwieczorki tak, byśmy mogli spędzić w tych miejscach choć chwilę czasu: napić się dobrej herbaty, zjeść coś smacznego i ruszyć dalej zwiedzać z nową energią. W ten sposób oznaczyłam już na swojej mapie trochę miejsc. Może Wam się przyda taka ściągawka.
A na Piewcach znajdziecie: