W ramach akcji wsparcia Fundacji Laja zakupiłam herbaty i kartę zniżkową u tych wspaniałych herbaciarzy. Gdy herbata przyszła zachwyciłam się opakowaniem. Chodziło to za mną dwa tygodnie i w końcu postanowiłam o tym napisać:).
Spis treści
ToggleOpakowanie herbaty opakowaniu nierówne
Czy zastanawiasz się nad tym w czym przychodzi Twoja herbata? Czy na stałe trzymasz ją w strunowych opakowaniach z herbaciarni czy przesypujesz do puszek? A może masz armię herbacianych słoików?
Ja mam parę ulubionych puszek oraz szklane słoje na herbaty, które wypijam szybko i lubię na nie patrzeć. Reszta zaś siedzi w swoich opakowaniach (pod warunkiem, że są szczelne) i wyskakuje z herbacianej szuflady na wołanie.
To, co wyróżniło herbaty z Laji to to, że zamiast naklejanej etykiety mają pieczątki! Z przodu i z tyłu, z miejscami na ogromną ilość informacji! Po prostu byłam zachwycona! Sama kiedyś myślałam o podobnym rozwiązaniu dla swojej herbaciarni internetowej.
Co znajdziemy na opakowaniu herbaty z Laji?
Pieczątka przednia:
- logo herbaciarni,
- nazwa herbaty – to się przydaje:),
- rodzaj herbaty – jaki kolor (nie wiem czy regułą jest u nich wpisywanie tej informacji po angielsku),
- waga netto – ile masz herbaty w herbacie:),
- czas zbioru – nie zawsze znajdziecie to na opakowaniach herbat, a jest to bardzo wartościowa informacja dla herbat z jednego źródła tzw. single origin (zazwyczaj możecie odjąć dwa lata od daty przydatności do spożycia, by ją otrzymać),
- ilość herbaty do ilości wody – proporcje herbaty do wody podczas parzenia,
- temperatura wody oraz czas parzenia – pozostałe parametry parzenia.
Z drugiej strony opakowania znajdziecie:
- skład – przy czystych herbatach dość oczywisty:),
- miejsce pochodzenia – na opakowaniu, a nie tylko na stronie, więc masz tę informację pod ręką,
- najlepiej spożyć przed – nie wiem czy formalnie nie powinno być jeszcze przynajmniej miesiąca,
- dystrybutor – według prawa, obowiązkowo, na każdym opakowaniu powinien być podany.
Rozwiązanie pieczątkowe ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne :). Zaczniemy od strony negatywnej: wszystko trzeba uzupełniać ręcznie i pod wpływem wody może się rozpłynąć. Niemniej można założyć, że żadne z nas nie zalewa całych opakowań herbaty. 😉 Chociaż w okolicy czajnika zawsze może coś prysnąć. Na plus za to idzie ilość informacji, które ta etykieta zawiera, pismo ręczne (które uwielbiam), zero waste, szybciej można przygotować porządną etykietę na miejscu (nie trzeba drukarki i edycji tekstowej/graficznej). Ta konkretna pieczątka zawiera też piękne piktogramy naczynek.
A co w opakowaniu? Himalayan Imperial
Chwilę też, na koniec, wspomnę o herbacie! Himalayan Imperial wybierałam po opisie na stronie i zaskoczyłam się. Herbata prześcignęła pozytywnie swój opis. Nie przypomina mi czarnych herbat nepalskich, które piłam do tej pory. Ponadto została już przetestowana na 3 spotkaniach herbacianych i zawsze zyskiwała poklask:).
A co Ty sądzisz o takim opakowaniu? Czy czegoś jeszcze brakuje na etykiecie?