Rozpoczyna się jesień! Dla tych herbaciarzy, którzy nie chcą sięgać od razu po najmocniejszy kaliber gorących napojów herbacianych jest to idealny moment, by zanurkować w herbaty Smocze! Czemu nazywamy je smoczymi? Dowiesz się o tym w poprzednim wpisie o oolongach!
Za mną test czterech oolongów od Five o’Clock. Była to bardzo przyjemna niedziela spędzona z moim smoczym herbacianym stołem i dużą ilością przepysznej teinki:). Zapraszam do poczytania o trzecim oolongu w serii, tym razem z Chin, klasycznym Da Hong Pao.
Spis treści
ToggleLiście herbaty
Da Hong Pao jest herbatą legendarną. Podobno za jej pomocą matka cesarza z dynastii Ming w Chinach została wyleczona z choroby. W podzięce Cesarz wysłał czerwone szaty, by okryć krzewy, z których powstała ta herbata. Sześć z tych krzewów, które rzekomo datują się od tego okresu, nadal rośnie na skale w górach Wu Yi. Kilogram najsławniejszego zatem Da Hong Pao, właśnie z tych krzewów, potrafi kosztować ponad milion dolarów. Nie dziwi zatem, że „Wielka Czerwona Szata”, jak tłumaczy się Da Hong Pao, ma wielu naśladowców, którzy noszą takie samo imię, lecz pochodzą z innych krzewów herbacianych.
Ta herbata jest wyżej oksydowanym oolongiem (40-50%), jej liście są ciemniejsze, ale nie zwinięte, jak zaobserwowaliśmy to przy Dark Pearl. Pochodzi ona z północnej części gór Wu Yi Shan, z regionu Fujian, i jest oznaczona jako bio. W przeciwieństwie do poprzednich Da Hong Pao, które piłam, ta liście ma jeszcze nieco zielonkawe, nawet szmaragdowe (czyżby oznaczało to niższą fermentację niż ta, z którą zazwyczaj się spotykałam?). Bardzo mało gałązek (znalazłam tylko 2:)) i niemal bez pyłu (nie połamane).
Po zaparzeniu widać, że liście są dość duże, ale są to głównie ich kawałki z szypułką (nie całe). Jak to w oolongach, są smoczo naruszone, a ich barwy mienią się od ciemnej zieleni do brązu.
Parzenie
Zaparzyłam 4 gramy herbaty w szklanym gaiwanie o pojemności 180 ml, czyli ponad 2 gramy na 100 ml. Jednocześnie trochę skróciłam czas parzenia do około minuty, wydłużając o paręnaście sekund kolejne parzenia. Woda o temperaturze między 80 a 90 stopni Celsjusza.
Pierwsze parzenie wychodzi złoto, powoli zmierza w kierunku bursztynu. Próbując czuję coś jakby… palone drewno. Nie dym, to zupełnie nie jest ten smak co przy Lapsangu (wędzony). Ma delikatną nutę owocową. Przypomina mi oolonga w czerwonym opakowaniu, wysoko oksydowanego. Czuje się leśne owoce, ognisko, las… Przetrzymane w czarce kolorem zmienia się w bursztyn, gdy spada temperatura, czuć wtedy też mocniej owoce i drzewo sandałowe.
Drugie parzenie to już zdecydowanie bursztynowy kolor. Charakterystyczny dla oolongów smak z pierwszego parzenia się schował, żeby pokazać inne nuty smakowe tej herbaty, głównie owocowe. Ale jest to już mniejszy bukiet smaków niż przy pierwszym parzeniu.
Trzecie parzenie to nadal intensywny kolor, w smaku z kolei nagle pojawił się cytrus i słodycz, nadal czuć owoce. Herbata ma bardzo ciekawy posmak i nieco sił, by jeszcze pokazać w kolejnych parzeniach co potrafi.
Informacje
Sklep: Five o’Clock
Cena: 24,50 zł za 50 gram
Test przeprowadzony dzięki uprzejmości Five o'Clock.
Ale ładnie:) Fajny kolor, super stół (ach! och!) i ciekawa herbata. O ile dobrze pamiętam mam Da Hong Pao od Ivana. Jeszcze czeka w kolejce na próbowanie:)
Czyli ten od RST? Najs. Też jeszcze mam w domu:)