Cascara, czyli herbata z kawy i Kawowa Majówka Coffeedesk

Cascara, czyli herbata z kawy i Kawowa Majówka Coffeedesk

Majówka była u mnie w tym roku dość długa, wzięłam trochę wolnego i postanowiłam intensywnie odpoczywać. Przy jej końcu była okazja spotkać się z rodziną w Kołobrzegu, na Kawowej Majówce Coffedesk. Pojechałam tam w niedzielę, bo wtedy odbywał się też program, który mnie interesował.

Ktoś by pomyślał, że Kołobrzeg wcale nie jest tak daleko od Szczecina… a jednak PKP ma inne zdanie i dojazd tam trwał te 2 godzinki. Na drogę wzięłam sobie książkę o Darjeelingach, kubek termosowy herbaty i aparat.

Na miejsce zajechałam wcześnie, nim jeszcze rozpoczęły się pierwsze punkty programu tego dnia. Na dworcu spotkałam siostrę i ruszyłyśmy do RCK, miejsca gdzie odbywało się spotkanie kawoszy, 5 minut od dworca. Świetna miejscówka!

 

Program Majówki Kawowej

Program Majówki Kawowej przejrzałam jakiś czas temu przed wydarzeniem i wybrałam dzień, który mnie interesował: niedziela. Będą mówić o fotografii kawy (przełożę sobie na herbatę i mam!), a także o podstawach tego napoju. Świetnie! Jadę na niedzielę! Krótko przed wydarzeniem okazało się, że coś pozmieniano i fotografia ominęła mnie w sobotę, na szczęście prelegent opowiadający o podstawach kawy był i opowiadał świetnie (Marcin Rusnarczyk, Etno Cafe)! A ja zadawałam bardzo herbaciane pytania…

Trochę brakowało mi herbacianego akcentu z zeszłego roku, ale hej, przecież to impreza kawowa. Coś tam dla siebie znalazłam.

Całość programu składała się z dwóch bloków. W pierwszym przez dwa dni odbywał się konkurs Mistrzostwa Polski Brewers Cup 2017, o których przeczytacie na CoffeeDesk. Wpadłam zobaczyć organizacyjnie jak wyglądały, może coś warto „pożyczyć” na potrzeby wydarzeń herbacianych:)? Mistrzostwa odbywały się na scenie teatralnej, nad sceną był ekran, na który z rzutnika pokazywano zbliżenia tego co działo się na blacie. Zrozumiałe, inaczej widownia nie miałaby co oglądać, bo też zawodnicy znajdowali się dość daleko, a przed nimi bezpośrednio siedzieli sędziowie.

Dodatkowo całość była streamowana online. Z całego towarzystwa kojarzyłam tylko Rojes z Poznania (Brisman), która zajęła II miejsce;). Przed scena umieszczone były nagrody.

Drugi blok programowy był warsztatowo-wykładowy. Część warsztatów była płatna (50 zł od osoby). Po prelekcji rozpoczynającej program w niedzielę miałam 3h zanim zaczynał się kolejny interesujący mnie punkt programu, więc przeszłam się dalej na…

Stoiska

Przy budynku RCK, po lewej w kierunku na molo, znajdziecie scenę letnią. Podest na otwartym powietrzu, pod daszkiem, a przed nim ławeczki. Na tej scenie ulokowano stoiska kawowe, na których można było zarówno spróbować kawy w ramach degustacji, jak i zrobić zakupy. Już na pierwszy punkt programu poszłam z małą butelczyną cold brew od Etno. Wypiłam połowę i czułam euforię kofeinową (oj, nie jestem odporna na kofeinę w kawie…). Póki co wstrzymałam się z degustacją żeby nie zacząć chodzić po ścianach.

Przeszłam się po stoiskach. Było wiele krajowych palarni, ale znaleźli się też goście zza południowej granicy. Na stoiska, przez ich umiejscowienie, trafiali nie tylko goście wydarzenia, ale także przechodnie. Zaobserwowałam święte oburzenie takowych gdy do kawy nie serwowano im cukru, bo mleko czasem dostali. Z boku wyglądało to zabawnie, ale wiem też jakbym kogoś częstowała klasyczną herbatą to raczej wolałabym by poczuł smak tego czym częstuję niż słodzika.

Korzystając z ciekawego miejsca i ławeczek stwierdziłam, że spróbuję zaparzyć herbatę, w tym kawowym otoczeniu. W dwóch miejscach udało mi się poprosić o napełnienie termosu gorącą wodą i tym samym wypiliśmy 6 parzeń tie guan yin oolonga (żelazna boginii miłosierdzia) od Arti Unici wraz z moimi siostrami i szwagrem.

Niestety na więcej programu nie dotarłam. Nie czułam, że mam się jak zahaczyć w tym gronie. Poszłam zobaczyć morze (nie, nie mamy go w Szczecinie). Kupiłam butelkę wody, wsypałam nepalską czarną herbatę i wsiadłam w pociąg do Szczecina. A po drodze popijałam sobie wytrzęsione podróżne, już herbaciane, cold brew.

Cascara

Z naparem z owocu kawy spotkałam się po raz pierwszy u Brissmanów  w Poznaniu. Tam podany był na zimno z syfonu. Od tamtej pory sama zaopatrzyłam się w syfon i nagazowuje herbaty! A tymczasem już jakiś czas planowałam spróbować w domu zaparzyć herbatkę z kawy! A co!

W Kołobrzegu zaopatrzyłam się w 100 g suszonych łupin od Coffeedesk. Czas parzyć! Cascara ma być w światku kawowym tym czymś dla herbaciarzy. Taka kawowa herbatka. Spotkałam się z takim przeświadczeniem już parokrotnie. Czy jest to prawda?

Cascara powstaje z odpadów przy produkcji kawy, z miąższu i skórek owoców kawowca. Jako, że jest traktowana jako odpad to jest często tańsza od kawy. Możecie ją też znaleźć pod nazwą wisienek kawowych, coffee cherry tea. Popularnie pije się ją na plantacjach. W Etiopii parzy się ją z imbirem, cynamonem i gałką muszkatołową. Jej smak, tak jak i w przypadku samej kawy, zależy od kraju pochodzenia. Smakuje jak kompot z suszu owocowego z hibiskusem, trochę wywołuje u mnie wspomnienia jakiś smaków stołówkowych z dzieciństwa. Ma dużą zawartość antyoksydantów (zdrówko!) i nieco kofeiny (11-16 mg/100ml). Niestety może nie przypaść do gustu herbaciarzom klasycznym, ale jeśli na co dzień pijasz herbaty z dodatkami i susze to może to być coś dla Ciebie.

Użyjcie 5-10 g cascary na 100 ml wody, zależnie od mocy naparu, który chcecie otrzymać. Parzymy ją jak susz, czyli 5-10 minut wodą o temperaturze 95 stopni Celsjusza. Jeśli chcecie mocniejszy napar to spróbujcie zwiększyć ilość cascary, zwiększenie czasu nie wpłynie znacząco na ekstrakcję.

Można też jej użyć do parzenia cold brew (12-14 godzin), ale polecam skomponować na bazie tego cold brew napój. Możecie poeksperymentować dodając do niej cytrynę, trawę cytrynową lub owoce. Podobno ciekawie łączy się też z zieloną herbatą. Ja dodałam syrop różany, cytrynę i lód. Pycha!

Źródła

Jeden komentarz do “Cascara, czyli herbata z kawy i Kawowa Majówka Coffeedesk

  1. Jakiś czas temu mogłam sprobować casscary- w Heliosie CH Kupiec oferta ,kawiarniana’ zmienia się regularnie i miałam okazję wypić goracy, duży kubek Casscary w trakcie oglądania ,,Bohemian Rhapsody’. Mało byłam cierpliwa i zaczęłam pić już po jakichś 3-4 min jeszcze gorącą. Na początku uderzyła mnie kawowa cierpkość ale im dłużej piłam tym przyjemniej było siegać po kolejny łyk. Kwaskowość casscary jest o tyle niezwykła ze po kilku sekundach trwania ,urywa się’ nie przechodzi w gorycz i nie ,,wykrzywia gęby”. To jest właśnie w niej najlepsze łyk-owocowa cierpkość-łagodny finisz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę