Oolong Orange Cold Brew

IMG_3517-001

Cold Brew? Co to?

Skoro trafiliście tutaj to zapewne mieliście już styczność z herbatą, obstawiam nawet, że z sypaną. Może nawet wiecie, że nie każdą herbatę zalewa się wrzątkiem. Mała część z Was pewnie zaczęła nawet eksperymentować z temperaturami i czasami parzenia by osiągnąć napary, które Wam najlepiej smakują.

Dziś odstawiamy czajnik. Tak! Do tej herbaty nie będzie Wam potrzebna gorąca woda, wręcz odwrotnie. Złapcie butelkę wody mineralnej, lub, jeśli wolicie, przefiltrujcie odpowiednią ilość wody, a następnie wybierzcie dzbanek lub butelkę (najlepiej przejrzystą by  obserwować jak zachodzi reakcja), która zmieści się w lodówce. Nie jest to wymagane, ale przyspiesza to proces oddawania przez liście składników do wody, a dodatkowo napój będzie od razu schłodzony i gotowy do wypicia w te upalne dni.

July 08, 2015 at 0115PM

Na zimno przygotowywać możecie dowolną herbatę. Przy tym sposobie parzenia liście oddają do wody mniej katechin i mniej kofeiny. Napój w efekcie nie będzie nigdy tak gorzki jak przy przytrzymaniu go o 2-3 minuty za długo parząc normalnie. Tym samym uwypuklane są pozostałe smaki danej herbaty, w tym słodkie nuty (herbaty naturalnie posiadające takowe są do parzenia na zimno idealne).

Należy przygotować 2-3 łyżki herbaty na półtora litra wody (mniej więcej półtora razy tyle co normalnie). Wsypujecie ją do dzbanka/butelki i zalewacie przygotowaną wcześniej zimną wodą. Herbatę można wcześniej „obudzić” gorącą wodą, szczególnie jeśli jest to ciężko zaparzająca się herbata (przykładowo zwinięty oolong). Herbatę budzimy małą ilością gorącej wody przez parę do parunastu sekund, po czym odcedzamy, wylewając tę wodę (w przypadku herbat chińskich pozwoli to też oczyścić liście). Dzbanek przykrywamy i chowamy do lodówki na… (i tutaj macie najtrudniejszy moment) przynajmniej 2-3 godziny. Zaleca się trzymać taką herbatę nawet przez całą noc. Dłuższy czas pozwoli herbacie nabrać więcej smaku, ale także i kofeiny. Przed podaniem oczywiście odcedzamy.

Najszybciej zaparzają się w ten sposób herbaty białe, potem zielone i „proste” oolongi. Skręcone oolongi, herbaty czerwone i czarne potrzebują więcej czasu.

Uwaga: będę tutaj używać sformułowania „parzenie” do przygotowywania herbaty na zimno, ze względu na przyjętą i używaną popularnie nomenklaturę, mimo iż „parzy” się herbatę wodą gorącą.

Przygody z Cold Brew

Od zeszłego miesiąca testuję „parzenie” herbat na zimno. Zaczęłam od Lung Ching, przeszłam przez Temple of Heaven, dziś rano popijałam Darjeelinga First Flush, który przesiedział w lodówce noc. Każda z nich wyszła inaczej. Lung Ching (zielona o sprasowanych liściach) wyglądał jak zwykła woda, za to miał bardzo specyficzny smak i świetnie odświeżał po upałach (parzony normalnie powala mnie każdorazowo ilością kofeiny). Temple of Heaven (herbata zielona, lekko skręcona) mimo nie trzymania bardzo długo w wodzie w smaku miała wyczuwalną acz delikatną goryczkę. Ciekawostką okazał się Darjeeling (herbata czarna), którego ostatnio sporo piłam i smak okazał się delikatnie inny niż przy normalnym parzeniu.

Po wypróbowaniu tych wszystkich herbat postanowiłam wybrać jedną z posiadanych herbat z dodatkami i sprawdzić jak one zareagują na zimną wodę. Moje spojrzenie powędrowało do czarnej puszeczki z Oolongiem Orange z Kwietnej (Poznań).

IMG_3488

Ciekawostka: przy krótszych „parzeniach” na zimno herbat, które mogą być parzone parokrotnie (np. zielone) udawało mi się nawet na zimno użyć liści parę razy. Sztuczka ta nie wyszła z herbatą czarną trzymaną w lodówce nawet przez całą noc.

Czy poczujesz pomarańczkę?

Herbatę tę znam dość dobrze z normalnego parzenia. Eksperymentowałam zmieniając jej czas parzenia i temperaturę, wpatrywałam się jak oczarowana w to jak drobinki, jakimi są liście w puszce, zmieniają się w pełne liście tworząc w dzbanku istną dżunglę herbacianą. Herbata ta lubi niższą temperaturę, tym lepiej wtedy wyczuwalny jest jej pomarańczowy pazur. Podejrzewałam, że podczas parzenia na zimno albo pomarańczka zupełnie nie zauważy, że coś się dzieje, albo efekt będzie powalający z nóg.

Do parzenia przygotowałam dzbanek szklany z pokrywką, o pojemności 1,5 litra. Wsypałam do niego dwie łyżki herbaty, mając świadomość tego jak ta herbata się pięknie rozwinie i zyska na objętości.  Cały dzbanek zalałam zimną wodą, wstawiłam do lodówki i czekałam. Dałam herbacie 3 godziny.

IMG_3524

Po 3 godzinach przelałam całość przez gęste sito, liście wrzuciłam ponownie do dzbanka i znów zalałam zimną wodą, znam tę herbatę i po liściach jeszcze nie do końca rozwiniętych widzę, że mają jeszcze co oddać. Drugie parzenie robi się w lodówce, a ja w tym czasie kosztuję pierwszego.

Herbata ma mocny acz przejrzysty kolor, lekko jaśniejszy niż przy parzeniu na ciepło. Żółty kolor idzie też bardziej w zieleń niż pomarańcz. Wygląda bardzo ładnie. Kolejny krok to zapach. Wyczuwam pomarańczkę, podobny zapach jak w przypadku normalnego parzenia i zapachu z puszki. Ciekawe czy utrzyma się na kolejne parzenie? Czas na smak! Próbuję i czuję delikatny smak cytrusowy na języku. Przy schłodzonej herbacie jest to bardzo odświeżające. Herbata ma bardzo wyraźny własny smak, ale nie jest on ani trochę gorzki. Można się pokusić nawet o dodanie do niej lodu i zabranie ze sobą w krótką trasę w termosie trzymającym zimną temperaturę. Przy nie za dużej ilości lodu może nadal być smakowita i do tego przyjemnie chłodna, spożywana w pełnym słońcu.

IMG_3517

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę