W tym roku w Warszawie spędziłam większość jednego z grudniowych tygodni. Akurat tak się złożyło, że w tym czasie odbywał się Tydzień Herbaty organizowany przez restaurację Onggi. Program trwał od poniedziałku do niedzieli: do piątku były to pojedyncze punkty programu po godzinie 18:00, a w weekend więcej spotkań. Dołączyłam do wydarzenia w piątek, gdyż właśnie wtedy w Onggi miałam spotkać się z Jolą, u której się zatrzymywałam.
Spis treści
ToggleCzym jest Tydzień Herbaty?
Tydzień Herbaty to wydarzenie organizowane przez Roberta „Sayamę” Tomczyka w Restauracji Onggi w Warszawie. W tym roku trwał od 12 do 18 grudnia, a informacja o nim pojawiła się z początkiem grudnia. Program wydarzenia współtworzony był przez zaprzyjaźnionych z Robertem herbaciarzy i ceramików. Między innymi pojawiła się tam Czajownia, TheTea, Grzegorz Ośródka, Aneta Zatyka i Andrzej Bero. Pełen program znajdziecie na stronie wydarzenia na Facebooku.
Ale czemu ogłoszone tak na ostatnią chwilę? Wielu herbaciarzy pytało, bo już nie mogli zaplanować sobie podróży do stolicy na to wydarzenie. Czemu w tym terminie, tak przed Świętami? Otóż Tydzień Herbaty odbywał się dookoła daty 15 grudnia, czyli Międzynarodowego Dnia Herbaty. Niestety, akurat czwartek był dla mnie dniem zarezerwowanym na inne atrakcje w stolicy, więc nadal nie spotkałam się oficjalnie z Kolektywem Herbacianym, a właśnie w czwartek to oni prowadzili świętowanie.
To ile osób dotarło na Tydzień Herbaty?
Akurat tyle ile powinno:). Frekwencja w tygodniu wynosiła do około 10 osób na spotkanie, podobno z wyjątkiem poniedziałkowej prezentacji Piotra Mońki z Czajowni. Ale na weekend zapowiadało się więcej zainteresowanych.
Wbrew pozorom nie byli to tylko goście z Warszawy! Ba! Podczas spotkań, które odwiedziłam, większość stanowili przyjezdni! Tak spontanicznie to wydarzenie przyciągnęło ich nagle w jedno miejsce w centrum Polski!
Piątek – przedziwne spotkania
W piątek zakończyłam pracę z biura w Warszawie, pożegnałam moje tymczasowe biurko i ruszyłam do Onggi targając za sobą ciężki od herbacianej literatury bagaż (polecam Bookoff – księgarnię kulinarną!!! na Żelaznej). Kierując się GPSem (dzięki temu wynalazkowi dużo rzadziej się gubię) dotarłam w końcu do drzwi Onggi, restauracji o której wcześniej tylko słyszałam. Ale ile słyszałam! I już za chwilę miałam zweryfikować wiele z tych moich kolorowych obrazków w głowie, które namalowały słowa znajomych.
Po przekroczeniu progu Onggi, muszę przyznać, miejsce mnie zaskoczyło. Zupełnie nie przypominało tego Onggi z mojej wyobraźni, było czymś więcej! Spojrzenie uciekało pod wysoki sufit, przebiegało po drewnie, zahaczało o krzesła, herbaciane akcesoria… by w końcu zakotwiczyć się na znajomych twarzach herbaciarzy siedzących przy stole naprzeciwko wejścia.
Robert przywitał mnie czajem i oprowadził po herbacianych kącikach Onggi. Obejrzałam przeróżne herbaciane eksponaty właściciela restauracji, ceramikę Andrzeja Bero oraz kącik herbaciany stworzony z okazji Tygodnia Herbaty, gdzie na ten moment były herbaty z Czajowni, Herbaciarni na Ludnej i ceramika Anety Zatyki, ale w sobotę pojawiły się tam też herbaty z TheTea i ceramika Grzegorza Ośródki. Bardzo powstrzymywałam się, by od razu nie przerodzić się w stereotypowego japońskiego turystę i nie zacząć biegać wszędzie z aparatem.
Kwintesencją herbacianego ducha tego miejsca był stolik, przy którym parzono. Dookoła niego na licznych półkach, i na nim samym, było pełno przeróżnych naczyń do przygotowywania i podawania herbaty. Gaiwany, dzbanki, czarki… wszystkiego na kilogramy, każde do herbaty, każde inne. A pomiędzy nimi pochowane herbaty! Można by z tego zbudować pokaźne herbaciane muzeum. Tymczasem służy to funkcjonalnie do nauczania o herbacie przez praktykę. Może i lepiej:)?
Mój wieczór herbaciany zaczął się od japońskiej herbaty sencha, wytwarzanej w rejonie twórcy pierwszej parowanej senchy o imieniu Nagatani Soen. Krótko potem dołączył do nas Łukasz Tofliński z Czajowni, który przez pewien czas parzył herbatę równolegle z Robertem, a następnie przejął rolę głównego czajmana do końca wieczoru. O Łukaszu pisałam już jakiś czas temu przy okazji Tea Masters Cup Poland 2016: Łukasz wygrał konkurencję Tea Tasting w Krakowie i reprezentował nas w Korei na arenie międzynarodowej, gdzie zajął III miejsce.
Jakiś czas jeszcze parzyliśmy na dole, ale gdy zimny wiatr po raz kolejny połaskotał nas w plecy, przenieśliśmy się do skrytego na piętrze pokoju, gdzie zasiedliśmy na podłodze przy drewnianym stole i parzyliśmy do 22:00 mimo zmęczenia. Bardzo się cieszę, że jednak przyszłam już w piątek, a także że zostałyśmy z Jolą tyle czasu. Miałam okazję poznać Kacpra i jego znajomych, napić się herbaty ponownie z Czarkiem, a także posłuchać na spokojnie herbacianych opowieści Roberta i Łukasza.
Było to bardzo przyjemne towarzyskie spotkanie herbaciane. Nie było godzin prelekcji, sztywnego podziału na prelegenta i widownię. Spróbowaliśmy około 12 herbat, tematy przelewały się z czarek, zarówno herbaciane, jak i te z zupełnie innej bajki. Gdy tylko jedna kolejka herbat powoli się kończyła Robert znikał na chwilę i wracał z kolejnymi trzema, które przysuwał Łukaszowi mówiąc „Te zaparzymy po tej”. Noc wydawała się nie mieć końca…
Jeszcze zasypiając później w nocy u Joli tematy ze spotkania dłuższą chwilę w nas rezonowały. Teina nie pozwalała zasnąć nim chociaż trochę nie omówimy sobie mijającego roku z czajem.
Sobota – dzień krótszy niż sądziłam
Po wielu przygodach z komunikacją miejską odnalazłam Ewę i razem ruszyłyśmy do Onggi na kolejny dzień wydarzenia. Już dzień wcześniej sugerowano, że spotkanie rozpocznie się z opóźnieniem. Na miejscu, gdy dotarłyśmy lekko po czasie rozpoczęcia programowo pierwszego wydarzenia, zastałyśmy niedużą grupkę herbaciarzy. Łukasz własnie powoli zabierał się za parzenie herbaty, a rolę gospodarza pełniła Hania.
Wszyscy siedzieliśmy razem na dole przy stole do parzenia herbaty. Powoli dołączały do nas kolejne osoby: Robert, Wojtek i Milena, Asia, Aneta Zatyka, Andrzej Bero, Grzegorz Ośródka i inni. Niestety, mogłam zostać tylko do godziny 16, potem musiałam już wracać do Szczecina. Krótko przed moim wyjściem za chapanem Łukasza zmienił Wojtek Woźniak, który parzył herbaty skalne i o nich opowiadał.
Korzystając z luźnej formy spotkania udało mi się porozmawiać z wieloma herbaciarzami, z którymi na co dzień mam tylko kontakt przez sieć lub telefon. Po bardzo intensywnym Zaparzaj! trzeba mi było takiego spokojnego spotkania z hektolitrami czaju!
Z relacji Ewy dowiedziałam się, że kolejne punkty programu odbyły się według planu, być może z jakimś opóźnieniem co najwyżej:).
Podsumowanie
Tydzień Herbaty był bardzo herbacianym spotkaniem. Nie miał sztywnych reguł, tylko luźne granice, w których funkcjonował. Należało przyjść na niego z dużą ilością czasu, a spokój i uśmiech generował sam! Przebijał się przez niego duch herbaty. Szkoda mi nieco, że umknęła mi nieco opowieść Wojtka o herbatach skalnych, ale dostałam za to naprawdę czajowe towarzystwo, jakiego nie znajdę nigdzie indziej.
Na spotkaniu obecni byli zarówno herbaciani weterani, którzy znają się już z wielu imprez, jak i osoby, które trafiły na spotkanie z Facebooka, nie znając nikogo (i podpytując się czy to aby na pewno nie spotkanie zamknięte, bo przecież wszyscy pozostali się znają). Każdy w ramach biletu otrzymywał od Sayamy podstemplowaną karteczkę z tytułem wydarzenia. Każdy na równi siedział przy herbacianym stole i mógł zadawać pytania, komentować i brać udział w dyskusjach.
Czy Tydzień Herbaty będzie miał kolejną edycję? Jeszcze nie wiem, ale na pewno będę się za nią rozglądać, i to samo doradzam w szczególności herbaciarzom w stolicy, bo macie unikalną okazję spędzenia 7 wieczorów, w tym dwóch prawie pełnych dni, w małej herbacianej enklawie!
Pozostałe linki i informacje o wydarzeniu
- wydarzenie na Facebooku,
- bilety: 10 zł za dzień, 30 zł karnet na tydzień,
- 12-18 grudnia 2016 roku,
- fotorelacja Piewców Teiny,
- relacja Herbatniczka.