Ten tekst nie jest bezpośrednio o herbacie. Jest to forma luźna przelania przemyśleń z ostatniego weekendu na treść pisaną. Wędruję z Wami przez ten wpis w kierunku wniosku, z którym zaczynam nowy tydzień. Dyskusje, które doprowadziły do tego tekstu miały miejsce przy herbacie, przez telefon, w szpitalu, online, w lesie spacerując z wilkami…
Minął rok od czasu gdy covid wtargnął w nasze życie i pozamykał nas w domach daleko od innych osób. Życie wywrócone do góry nogami. To co zjadało nam do tej pory czas, zabawiało nas lub nasze dzieci, zniknęło. Nie mamy pana płaszcza, i co nam pan nam zrobi?
Na początku stwierdziliśmy, że można to przeczekać. Trochę się ponudzimy, obejrzymy zaległe filmy na Netflix i wrócimy do normalności. Minął rok. Normalności nie widać na horyzoncie nawet.
Najlepiej mają się te osoby, które ułożyły sobie dni z tego co zostało i znalazły balans lub nawet rozkwitły. Cała reszta jest sfrustrowana, zmęczona, rozchwiana. Strach dywagować co z tego może się urodzić. Ale przez chwilę odważnie zróbmy ten krok i zastanówmy się.
Możemy iść w dwie strony, próbować walczyć o wczoraj lub ułożyć jutro. Pierwsza ścieżka budowana jest na gniewie i stracie. Inwestowaliśmy tyle lat naszego życia w to co runęło lub straciło na wartości przez ten rok. Czemu mamy rezygnować z tego? Znamy te schematy. Mamy coraz większy sentyment do tego co było, tak samo jak i do dzieciństwa.
Coraz bardziej, ale jeszcze nie jestem pewna jak, mam wrażenie potrzeby pójścia tą drugą ścieżką. Do jutra. Nowego jutra. Co z tego, że zawiesimy znów stare szyldy, znów pójdziemy na piwo. Minął rok. Zmieniliśmy się, ten rok odbił się na naszej psychice i na nas samych. Straciliśmy przyjaciół, rodzinę… A to jeszcze nie koniec.
Strach przed ciszą
W tym roku nie było za dużo okazji by wychodzić tam gdzie hałas, śmiech, inne historie zagłuszą nasze myśli. Zostaliśmy z nimi sam na sam. Minął rok. Wszelkie wymówki by zajrzeć w siebie się skończyły.
Minął rok, za nami 24 spotkania Zaparzaj w sieci, live’y na Facebooku i Instagramie, wirtualny festiwal Zaparzaj, akcje promocyjne, akcje ratowania ulubionych miejsc, zakupy online. Tak bardzo bym chciała znów spotkać się na herbacie z ludźmi na żywo, czasami mam wrażenie, że potrzebuję tego jak powietrza.
Ale z drugiej strony przeraża mnie myśl zachorowania na koronkę. Jeszcze bardziej boję się tego, że kogoś zarażę i dla tej osoby skończy się to śmiercią. Wzdrygam się gdy widzę ludzi bez maseczek. Z jednej strony rozumiem zmęczenie, irytację. Ale nie wyobrażam sobie jak można być takim krótkowidzem albo… wolę nie wierzyć, że ktoś to robi specjalnie. Prawda?
Zarządzanie ryzykiem, już nie tylko w projektach, nie tylko podczas organizacji festiwalu. To nasze życie!
Nie przeżyję jak nie pojadę w tym roku na festiwal herbaty
Nie prawda. Mogę nie przeżyć wirusa – to jest fakt. Może go nie przeżyć ktoś kto go złapie przeze mnie – i będę żyła z wyrzutami sumienia do końca swoich dni.
Ze względu na to cieszę się z tych spotkań online z herbatą ogromnie! Szczególnie, że Zaparzaj! w sieci założyłam długo przed pandemią. Wielu herbaciarzy, którzy wdzwaniają się na nasze spotkania żyją w miejscach gdzie nie mają i tak nikogo do pogaduch herbacianych. Taka grupa potrzebna jest niezależnie od covida.
I co teraz?
Minął rok. Nie ma co dłużej czekać. Nie można stracić życia na oglądaniu Netflixa, jakkolwiek wciągające by nie były różne produkcje sci-fi (Brave New World, Snowpiercer) i komedie romantyczne (Ghost of Girlfriends Past, You’ve Got Mail).
Przestaję powtarzać, że może jeszcze kiedyś będzie wczoraj. Jest nadal milion rzeczy, które chce zrobić i które można robić teraz i dziś. I z tych elementów poskładam sobie dni, tygodnie, miesiące, rok. I będzie zajebisty i pełen herbaty!