Tajna wiedza herbaciana? A może wierzchołek góry lodowej sztuki herbaty? Spisałam trochę sekretów dla początkujących w herbacie, ale znalazło się też trochę trików dla zaawansowanych. Dajcie znać jeśli macie swoje triki, o których nie wspomniałam!
Triki na herbaciany start
Zestaw podstawowych informacji o herbacie, które z biegiem lat parzenia herbaty wydają się być oczywistością, ale dla początkujących często są zaskakujące.
Pułapka wygody saszetek
Jest coś takiego w naszej głowie, że utożsamiamy saszetki z:
- tańszą herbatą,
- prostszą lub wygodniejszą do zaparzenia,
- szybszą do przygotowania.
Tańsza nie zawsze musi być, bo za jej opakowanie, fikuśne saszetki, puszkę możesz zapłacić więcej niż za herbatę tej samej lub lepszej jakości w wersji sypanej. Producent chce Cię zwabić opakowaniem, więc w nie inwestuje.
Prostsza do zaparzenia to też pewna ułuda. Bo w wersji leniwej wolę złapać herbatę sypaną, nasypać do czajniczka czy jednego kubka i przelać do drugiego przez sitko. Mam pyszny napar i ledwo otworzyłam oczy po wstaniu z łóżka. Dużo lepszy poranek niż z saszetką, którą zapomnę wyjąć i się przeparzy.
Szybsza w przygotowaniu – tutaj wchodzi proporcja wschodnia w grę, wystarczy nasypać więcej liści herbacianych i skrócić czas parzenia. Wygrywa na szybkość z saszetką.
Ale nadal gdy dzień jest nieco mniej przytomny odruch pozostaje, sięga się po saszetkę… Coraz rzadziej u mnie, bo też jak chcę kupić dobrą herbatę, to raczej nie kupuję jej domyślnie w saszetkach.
Herbatę można parzyć parę razy
Większość fusów herbacianych można użyć parę razy, jeśli przerwiesz parzenie odpowiednio wcześnie. Nawet herbaty saszetkowe dobrej jakości.
Parzenie powinno trwać do 1-3 minut. Potem proces parzenia można powtórzyć z taką samą temperaturą, lekko wydłużając czas. W szczególności wskazane jest to dla zwiniętych herbaty np. oolong, które dopiero po pierwszy parzeniu zaczynają się rozwijać.
Mniej parzeń otrzymamy z herbaty z dodatkami czy sztucznymi aromatami, gdyż dodatki często szybko stracą smak/zapach po pierwszych parzeniach. Sama baza takiej mieszanki często jest gorszej jakości i sama w sobie nie jest już tak przyjemna do spożywania.
Oddziel liście od naparu
Zarówno saszetkę jak i liście luzem najlepiej oddzielić od naparu po osiągnięciu zaparzenia, jakie Tobie pasuje. Wyjmij saszetkę na talerz obok, albo w inny sposób oddziel luźne liście od wody. Dzięki temu nie dopuścisz do przeparzenia się herbaty i będziesz mogła/mógł użyć ich ponownie do kolejnych parzeń.
Użyj odpowiedniej temperatury wody
Nie ma jednej uniwersalnej dla danego koloru herbaty, nie ma jednej właściwej dla danej herbaty nawet. Ale są temperatury, od których warto zacząć eksperymenty:
- czarna herbata (chin. czerwona, hong-cha) – 95-98°C,
- czerwona herbata (chin. ciemna, hei-cha) – 95-98°C,
- biała herbata – 80-90°C,
- oolong – 80-90°C,
- zielona herbata chińska – 70-80°C,
- zielona herbata japońska – 60-70°C,
- żółta herbata – 70-80°C.
Zaparzacz do herbaty nie może być mały
Te wszystkie herbaciane zaparzacze „agrafki” i piękne silikonowe cacuszka, które są świetnymi gadżetami. Wielu z herbaciarzy, w tym czasami i ja, z lubością oglądają je, lajkują, a często i kupują. Niestety grzechem takich zaparzaczy jest mała ilość miejsca na fusy.
Co się wtedy dzieje z herbatą? Po pierwsze, nie mamy na nią za dużo miejsca, więc możliwe, że dajemy jej za mało. Po drugie, jeśli dajemy jej więcej to do środka takiej herbaty woda może się nie dostać, bo zaparzanie ma miejsce tylko powierzchniowo, więc i tak zaparzaj się tylko część z tej herbaty. Finalnie, herbaty które się rozwijają i zwiększają objętość (np. oolong) nie mają gdzie się rozwinąć i albo tego nie zrobią i nie będą się poprawnie zaparzać albo zaparzacz rozwalą na części i wysypią się do naparu (co najczęściej ma miejsce).
Zamiast fikuśnych silikonowych czy metalowych małych zaparzaczy polecam zaopatrzyć się albo w zaparzacz przelewowy (taki, który stawiasz na kubku i fusy zostają w zaparzaczu, a herbata ląduje w kubku) lub w sitko, które sięga do przynajmniej 2/3 wysokości kubka. Wtedy herbata będzie miała dużo miejsca, a Twoje napary od razu zyskają na jakości.
Dodatkowo taki zaparzacz łatwiej wyczyścić:).
Całe liście lepsze niż drobne kawałki
Zazwyczaj herbata, która jest z całych liści będzie lepsza od takiej gdzie liście uległy procesowi CTC (cut, tear, curl), czyli w skrócie zostały pocięte. A w znakomitej większości przypadków będzie lepsza od herbacianego pyłu.
Wyjątkiem są sytuacje kiedy chcemy osiągnąć bardzo mocny napar, na przykład na chai masalę, herbacianą esencję do samowara czy do bawarki. Albo gdy po prostu lubimy tak mocny napar czy akurat mamy na coś takiego ochotę.
Ale jeśli chcesz poszukać czegoś lepszej jakości i rozwinąć swoje herbaciane skrzydła to sięgnij po herbaty z całymi nie pociętymi liśćmi herbaty.
Triki dla zaawansowanych herbaciarzy
Tutaj parę pomysłów, które przyszły do mnie dopiero z czasem, lub które podejrzałam u innych herbaciarzy.
Herbata z dodatkami z głową
Pewnie nie uszedł Twojej uwadze trend czytania etykiet. W przypadku herbat na szczęście najczęściej sprawa jest prostsza. Etykieta powinna być czytelna i nie zawierać dziwacznych nazw, których nie rozumiemy. Ale! Nie każda herbata sypana będzie na opakowaniu pewnie miała opisany skład. Najbezpiecznie jest kupować herbaty czyste i bez dodatków.
Schody zaczynają się z herbatami z dodatkami. Tutaj też nie powinno być żadnych dodatków sztucznie konserwujących. No i pytanie czy mimo nie wymienieniu w składzie jest tu może aromat? Jeśli tak to jaki?
A najtrudniej jak kupujemy herbaty aromatyzowane. Wtedy warto zwrócić uwagę, czy aromat jest naturalny czy nie? „Naturalny aromat z…” jest wytwarzany w przynajmniej 95% z tego czym ma pachnąć. Ale jest tutaj trochę kruczków językowych, na które warto zwrócić uwagę. Ja generalnie staram się omijać herbaty, których zapach odbiega od tego co jest do herbacie widoczne jako dodatek.
Dodatkowo wystawiając się często na mocne aromaty osłabiasz co nieco swoją sensorykę. I może być ciężej potem rozpoznać niuanse zapachowe i smakowe.
Sitko koło zlewu
To jest rada na wagę złota, jeśli nie macie młynka w zlewie. Podpatrzyłam ten sposób na stanowisku zagranicznego wystawcy podczas Festiwalu Herbaty w Berlinie.
Do tej pory starałam się jakie fusy się dało wrzucać do śmieci, a resztę wypłukiwałam do zlewu. Co to spowodowało to kałuża cieknąca z worka na śmieci i zabarwiony lub nawet zatkany herbatą zlew.
Co potrzebujesz?
- duże sitko,
- miskę średnicy sitka i głębszą na dwukrotność sitka.
Sitka wkładasz w miskę i od tej pory wszystkie fusy lądują w sitku, zanim wyrzucisz zawartość sitka do śmieci dajesz im obciec. Zazwyczaj wrzucam do sitka wszystko co się da wygarnąć z naczynia, a potem nalewam wody i wypłukuję też do miski z sitkiem resztę fusów. Staram się w ogóle nie wrzucać liści do zlewu.
Należy pamiętać by regularnie myć sitko i miskę.
Co to ułatwia:
- możesz zbierać zużyte liście z takiego sitka, ususzyć je i zrobić sobie z nich aromatyczną poduszkę,
- możesz wygodnie i łatwo segregować liście do bio odpadów.
Życie jest za krótkie na słabą herbatę…
A Ty jakie herbaciane triki znasz? Co jeszcze możesz podpowiedzieć początkującym lub zaawansowanym herbaciarzom? Podziel się swoimi pomysłami w komentarzach!
Dobry wieczór,
pani Anno liczyłem że w trikach znajdę coś o proporcjach liści herbacianych i wody. Skoro jednak nie znalazłem, zapytam 🙂
Piję głównie Darjeelingi, ale ostatnio przekonuję się do zielonej herbaty.
Czy metoda którą stosuję jest prawidłowa, a mianowicie używam 1 grama herbaty na 100 mililitrów wody, przy jednokrotnym parzeniu.
Czyli, przykładowo, jeśli zaparzam duży kubek herbaty o pojemności 330 ml, to odważam na wadze 3,3 g herbaty.
Miłego wieczoru.
Możemy parzyć z różnymi proporcjami herbat do wody. Gdy robimy 1g na 100ml to używamy dłuższych czasów i metody zachodniej (https://piewcyteiny.pl/parzenie-metoda-zachodnia/), w przypadku metody wschodniej z kolei byśmy brali nawet do 4-5 gram na 100ml, skracamy czas do 30-60 sek na parzenie i zwiększamy ilość parzeń.
Dziękuję pani Aniu 🙂